Do łazienki i złamana przejściówka
Jejku jak ja dawno nie pisałam, żadnej notki! Już nadrabiam zaległości ;).
Ostatnio stałam się bardzo agresywna dla swoich lalkowych podopiecznych i co chwila, któraś traci dla mnie głowę... hehehe xD
Zaczęłam dużo eksperymentować. Zamieniam ciałka, próbuję wstawiać gałki oczne. Nadal nie odkryłam jak wyszlifować w gumie oczodół. Jak Wy to robicie? Nagrzewacie jakoś ją? Trochę mniej kupuję lalek, bo zrobiłam się wybredna no i czekam na nową serię Fashionistas, ale już leci do mnie o taki pan:
Ciałko kupiłam za jakieś 11 dolarów, by spróbować podpiąć je pod jakiegoś Kena (a o tych trudno nie jest). W sumie ciało jest w rozsądnej cenie. Gorzej z doborem odcieni skóry, ale zobaczymy! Dla takiej artykulacji warto zaryzykować! No i te muskuły!
Poza tym w zeszłym tygodniu była u nas moja ciocia z kuzynostwem. Oprowadziłam ich po Warszawie, ale jako że są zapoznani z moim hobby, to nie mieli nic przeciwko, że zabrałam ze sobą barbiowatą towarzyszkę.
Zdjęć było więcej, ale niestety zepsuła mi się jedna karta pamięci. A dokładniej to zepsuł mi się adapter, który uszkodził kartę :<.
Tu zdjęcia w Łazienkach Królewskich:
Dziołszka ma naprawdę piękną buzię, kupiłam ją na bazarze za jakieś 10zł i przeniosłam na ciałko MTM. Bardzo ją lubię. Jeszcze nie powiedziała mi jak ma na imię, ale już pcha się przed obiektyw.
A tu inna ruda Baśka, te to karmiły dzieciaki. Osobiście uważam, że nie powinno się dokarmiać wiewiórek ani ich oswajać. Choćby ze względu na wściekliznę,ale cóż...
Z daleka Baśka nie odbiegała urodą od Barbioszek. :)
A tu przy świątyni Sybilli, która znajduje się w Łazienkach Królewskich. :)
Czyż ona nie ma pięknego moldu twarzy? Bardzo podoba mi się, że ma taką małą okrąglutką twarz.
Co do wycieczki będę musiała powtórzyć :), bo najlepsze zdjęcia (aaaa chlip chlip chlip) przepadły (a byłam choćby w Muzeum Figur Stalowych!).
Zdjęć mi się tyle różnych nazbierało, że mogłabym do końca miesiąca dzień w dzień wrzucać, ale chcę byście zaglądali też na Instagram :).
Jak przyjedzie ciałko z Chin, to zarzucę Wam recenzją, czy i do czego ono się nadaje. Doczekać się nie mogę, bo mam głowę Kena (taką z nienamalowanymi włosami), która nie ma ciała (bo podczas próby zrobienia własnoręcznej artykulacji połamałam mu ręce i nogi) i tylko czeka by móc znów zacząć chodzić.
Faktycznie bardzo fajny mold. Mnie z dzieciństwa pozostał sentyment do Dee Dee. :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co z twoich wszystkich eksperymentów wyjdzie. Wygląda na to, że ciałko ma spory potencjał i może wyjść całkiem fajny facet. :)